Od zawsze miałam problem z mobilizacją i samodyscypliną. Jak to niektórzy mówią, miałam słomiany zapał. Pewnego dnia spojrzałam w lustro, na swoją poszarzałą twarz, mało jędrne ciało mimo młodego wieku i kilka nadprogramowych kilogramów. Wiedziałam wtedy, że powinnam zacząć trenować regularnie, ale długo zajęło mi znalezienie mojej ścieżki. O dziwo w pewnym momencie motywacja przyszła sama. Za sprawą przyjaciółki trafiłam na profil na FB Kasi Bieleckiej. Najpierw przyglądałam się jej poczynaniom z zaciekawieniem, później z podziwem, a później stwierdziłam, że właściwie, co mi szkodzi spróbować pójść jej drogą. Zapoznałam się szczegółowo z ofertą kursów przeczytałam kolejną motywacyjną dawkę na blogu i mówię, teraz albo nigdy. Zaufałam Kasi. Zdecydowałam się w pierwszej kolejności na Full Body Stretching, tak aby zadbać od razu o całe ciało. Nie mogłam w to uwierzyć, ale już od pierwszego treningu moje ciało skakało z radości! Ile razy wychodziłam zlana potem i brakiem tchu z sali fitness, ile razy wracałam znudzona z siłowni bez żadnych efektów, a tutaj pierwszy trening, a ja go kończę z poczuciem spełnienia i wielkim uśmiechem na twarzy. Ta przygoda trwa już ponad 2 lata, a w mojej bliblioteczce znajduje się całą seria kursów stretchingowych i wciąż nie mogę się doczekać kolejnych edycji. Co najważniejsze, moja twarz od tego czasu jest promienna, moje ciało jędrne i wysportowane, a o nadprogramowych kilogramach naprawdę już nie pamiętam.

Nie mogę napisać nic innego, jak polecam polecam i jeszcze raz polecam!